Wypowiedź dr. inż. Janusza Krzyczyńskiego:

To był zupełny przypadek, byłem na naradzie w Warszawie (..), bo wtenczas piastowałem tu funkcję Kierownika Wydziału Organizacyjnego i co miesiąc byliśmy tam, a ta narada była poświęcona juwenaliom w Polsce. I po kolei koledzy tam z Krakowa, z Poznania, z Gdańska, z innych środowisk uniwersyteckich, opowiadali, jak to u nich będzie na juwenaliach. No i w tym czasie Ciosek był przewodniczącym, mówi: Olsztyna nie będziemy pytać, bo co oni tam. I to mnie wkurzyło, że ktoś śmie lekceważyć nasze środowisko. Nas wtenczas było 2 300 studentów, ale to już była masa. I mówię: nieee, my mamy plan, i będą u nas juwenalia, trzydniowe, a oni wszyscy mieli po jeden dzień, a my w Olsztynie trzydniowe. I taki Jurek Kwiatek był, mówi: to proszę bardzo, niech opowie. I ja im półtorej godziny zająłem opowiadając jak będą wyglądać juwenalia w Olsztynie. I po półtorej godziny pytam się, czy są jakieś zapytania, a oni odpowiedzieli, że wszystko wiedzą. Przyjechałem i rano od razu pierwsze kroki skierowałem do Rektora, powołałem się na to, że razem współpracujemy, w organizacji, i kierownictwo szkoły i rada uczelniana ZSP, mówi: dobrześ chłopie zrobił, dobrze! No i będę organizował – no to daję ci dowolną drogę, rób co chcesz, informuj mnie od czasu do czasu, jakbyś miał jakieś problemy. Zwołałem Radę Uczelnianą, i tam przewodniczącym był wtenczas Gienio Litwin, który strasznie się oburzył, że nikt z nim nie uzgodnił, a tutaj taki numer. Mówię: stary, nie włączaj się do tego, nie przeszkadzaj mi, jakoś my to sobie zorganizujemy. No i wtenczas wygłosiłem właśnie w tym radiu: mówi do Was Radio Kortowo! Janusz Krzyczyński! Taką miałem audycję, i opowiadam im to co mówiłem tam w skrócie, i chętnych do organizacji, żeby zgłosili się w Radzie Uczelnianej na drugi dzień.

No i przyszło gdzieś tam 21 osób, dziewczyny i chłopaki, że chcą pomagać. No ustaliliśmy co i jak, jedno poszli do teatru, drudzy poszli do pracy czy do przewodniczącego Miejskiej Rady Narodowej, wszędzie przyjmowali nas z otwartymi rękami, Molenda wtenczas był Prezydentem i załatwił trzy beczki piwa: wszyscy byli życzliwi, a teatr postawił całą garderobę za darmo dla studentów. Mamy tam na zdjęciach jeszcze dzisiaj historycznych przebierańców różnych, nawet ja byłem żakiem nad żakami, to też były z teatru stroje, bo skąd byśmy mogli to wziąć. I wydaliśmy do tego jeszcze żelazne listy i chłopaki, którzy się zgodzili na rozprowadzenie tego, wtenczas pierwsza ta nasza drukarnia zaczęła działać, żelazny list 10 złotych – 2 złote było dla tego, który sprzedawał, a 8 złotych do Rady Uczelnianej – i w ten sposób żeśmy 160 000 złotych nazbierali. No a te wszystkie inne konie, bryczki nie bryczki, te wszystkie inne rozrywki, orkiestry, bo tutaj trzy dni żeśmy się bawili, to wszystko z pomysłów wynikało. Juwenalia miały zawsze dużą, dużą klasę. Były konkursy, uczestnictwo było ponad 100%, bo jeszcze pościągali krewnych z domów, bawiło się, naprawdę, od rana do wieczora wszędzie się bawili ludzie. 2300 osób, sala była pełna, (…) i jeszcze była podłoga w parku do tańców i mieliśmy zespoły nasze studenckie (…) przy tym ludzie tańczyli do rana. (…) Przy zabawie nie trzeba ludzi męczyć.

Dziś w Kortowie jest zabawa,

Taka bycza, taka klawa,

Nikt w Kortowie nie pamięta

Takie święta, nie pamięta,

Nie pamięta, nie

Ole!